Po drugierj stronie Douro – porto marathon 2021

Być w Porto i nie pobiec? Dziwne. Ciężko było wygospodarować czas, chociaż na te marne dziesięć kilometrów czy półmaraton, tym bardziej mając w nogach blisko dwieście kilometrów z tygodniowej tułaczki po całej Portugalii.

Jakimś cudem udało odebrać się pakiet dzień wcześniej w hali targów i kolejny raz można było spać dłużej kolejnego dnia. W hotelu, ze względu na późne śniadanie, zapomnijmy o posiłku przed zawodami, więc izo musiało wystarczyć. Cała reszta w trakcie biegu, ewentualnie…

Na czas startu mieliśmy jeszcze auto z wypożyczalni, ale trzeba było się spieszyć w biegu. Uporczywość Portugalskiej drogówki sprawiła, że mieliśmy kawałek do startu, ale wszystko jakby na czas. Poszliśmy blisko dwa kilometry nad brzeg rzeki w okolice Matosinhos, na start. Ludzie mocno porozrzucani w strefach już poł godziny przed, dla mnie za wcześnie. Wole pobiegać sam, kawałek dalej.

Trasa składa się na dwa konkretne i długie podbiegi, które rekompensują dwa zbiegi, analogia. Później fajna meta na czerwonym dywanie i raczej więcej nie ma co się rozpisywać na ten temat. Był to fajny start, a sponsorzy nie skąpili. Dodatkowo wszystko szczelnie w maskach, pomijając tłoczenie na starcie setek ludzi…

Na mecie jedzenie do ręki, suche przekąski i woda. Reżim sanitarny.

PS. Sporo ludzi tutaj biega. Nawet w ciągu dnia kiedy skwar (tutaj listopad) można spotkać fanów joggingu na ulicach. Musza lubić ten upał, ja powyżej dwudziestu stopni zaczynam się czuć niekomfortowo. Swoja droga ciekawe czy można się do tego przyzwyczaić?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: