Do Polski dotarła fala wirtualnych imprez. Organizatorzy wstępnie wycofali się z układania planów zabaw wstępnie do jesieni tego roku. Niektórzy stracili już nadzieje na zmontowanie (nie mówiąc już o starcie) wszelakich uroczystości kulturowo – sportowych. Październikowo – grudniowe wyrypy, biegi na orientacje, masowe maratony w podobny sposób odchodzą do lamusa.
Druga fala wirusa przewidywana jest na późną jesień. Warto zrozumieć rolę i obowiązki organizatora. Fala krytyki wylała się na nich po rzekomym braku reakcji w zaistniałem sytuacji. Lwia część opłat startowych nie przepada. Oferuje się zwrot kosztów lub , no właśnie, inna formę uczestnictwa. Stąd pomysł na bieg WIRTUALNY.
Virtual run to nic innego jak forma uczestnictwa w zawodach na (zazwyczaj) pełnym luzie. Nie musisz być jak najszybszy, no chyba że chcesz. Dla większości rywalizujących to po prostu żwawszy trening. Bez ścigania się i rywalizacji na trasie, bez podziałów lecz są też i tacy, którzy rywalizują pełna parą.
Biegi te maja tez drugie dno. Nie rzadko to forma wsparcia dla potrzebujących. Organizatorzy oferują datek z opłaty startowej. Pojawiła się też niemal przemilczana kwestia nieuczciwego zwęszenia zarobku bazującego na wykorzystaniu ludzkiego zaufania…
Póki co pozostaje nam trening. Swoją drogą ciekawe kto trafi idealnie w zaplanowany start 🙂 Przybrało to forme loterii. Nie jestem prognostą, ale z tego co zauważam, trenujących jest zdecydowanie mniej niż chociażby w pierwszym kwartale roku. Ma miejsce swojego rodzaju przerzedzenie, wszak sezonowość też może być sezonowa 🙂
Skomentuj