Dobrze było kiedyś zacząć rok od postanowień noworocznych. Tylko po co? Z czasem człowiek uczy się, że nie koniecznie są one motywujące a wręcz przeciwnie, psują często relacje. Dlatego w tym roku postaram się być sobą sprzed kilku lat. Więcej luzu i spontaniczności, do tego nutka nonszalancji. 🙂
Nowy rok zaczęliśmy z przytupem. Staje się to tradycją, że biegamy w pierwszy dzień roku na Błoniach. Później bieg WOŚP a na sam koniec stycznia jeszcze wyjazd do ukochanego Sopotu. To chyba przeznaczenie z tym morzem, czuje że tutaj kiedyś zamieszkamy. Tylko jak przenieść dom…
W lutym zaplanowaliśmy wspólnie wyścig rowerowy Szczecin – Kołobrzeg. Zaplanowaliśmy? Tak. Ja jadę a reszta patrzy. 🙂 Jestem teraz na kilka dni przed, coraz więcej niepokoju, a właściwie jedna zagwozdka – pogoda! Lać, wiać i inne ać od samego rana do wieczora. Wierze w dobre zmiany i tak czy inaczej szykuje rower. Rok się zaczął po woli, ale zaczyna się rozkręcać.


Skomentuj